Krótka historia ZIS 110
Prezentowany egzemplarz samochodu ZIS 110 został wyprodukowany w 1952 roku przez Zakład Imienia Stalina w byłym ZSRR. W tym samym roku po objęciu stanowiska Przewodniczącego Rady Państwa PRL przez Aleksandra Zawadzkiego został sprowadzony do Polski. Z samochodu tego korzystał on przez cały okres swojego urzędowania tj do sierpnia 1964r.
W roku 1965 samochód ten z garaży rządowych
został sprzedany dla Pana H.K. będącego właścicielem serwisu
samochodowego Warszawa – Bielany. W samochodzie zostaje zamontowany hak
holowniczy, co pozwala właścicielowi holować zepsute auta do swojego
warsztatu samochodowego. W roku 1970 Pan W.N. także mieszkaniec
Warszawy, były powstaniec zamienia swojego Jaguara na ZISa i staje się
nowym właścicielem tego auta, którym cieszy sie przez cztery lata. W
1974 roku, aby móc kupić nowy samochód Fiat 125p, sprzedaje ZISa dla
mieszkańca Gdańska Pana F.S. Tu kończą się lata świetności tego auta.
Samochód nie zostaje przerejestrowany, podlega częściowej dewastacji. W
roku 1978 w złym stanie technicznym i z niesprawnym silnikiem zostaje
sprzedany dla Pana L.Ł mieszkańca Maćkowic gmina Mielnik, który na bazie
podwozia ZISa zamierza zbudować samochód ciężarowy. Demontuje nadwozie i
pozostawia je pod gołym niebem na podwórku, podwozie zaś umieszcza w
garażu i rozpoczyna drobne prace naprawcze zawieszenia. Zamierzonego
celu nigdy nie osiąga. Karoseria pozostawiona na działanie warunków
atmosferycznych i zabawy dzieci podlega niemal całkowitemu zniszczeniu.
Tu historia auta zaczyna się splatać z życiem jego obecnego
właściciela Pana Daniela Mudla. Już jako młody chłopiec niejednokrotnie
oglądał to auto pozostawione na podwórku i zarośnięte pokrzywami. Auto
bardzo mu się spodobało, jego kształt i elegancja. W myślach widział
jego pierwotny wygląd. Marzył o jego kupnie i doprowadzeniu do
pierwotnego wyglądu. Pierwsze marzenie spełniło się, gdy Pan Daniel
ukończył 18 lat i został nowym właścicielem ZISa. A oto co sam
właściciel wspomina i mówi o swoim aucie: „W dniu, w którym przywiozłem
nowy nabytek do domu, wywołał on duże zainteresowanie znajomych i
sąsiadów. Nikt jednak nie wierzył, że młody chłopak podoła takiemu
wyzwaniu, za wyjątkiem rodziców, którzy mnie wspierali. Byli jednak i
tacy, co pukali się w czoło i uśmiechali drwiąco. Wiedziałem jednak, że
to jest, to czego potrzebuję, żeby się zrealizować jako młody człowiek i
spełnić swoje marzenie. Wtedy jeszcze nie wiedziałem jak trudne zadanie
postawiłem sobie i że przez wiele lat będę się zmagał z wieloma
problemami, nie raz bardzo trudnymi wręcz niemożliwymi do rozwiązania.
Po ośmiu latach jestem najszczęśliwszym człowiekiem, spełniło się moje
drugie marzenie, moje auto żyje i cieszy moje oko. Zapomniałem już o
wszystkich problemach. Wiem, ile serca włożyłem w to auto i dlatego tak
bezcenne jest ono dla mnie nie, tylko ze względów historycznych".